In general, I’m quite happy person and I’m trying to live everyday being as positive as possible. I appreciate everything I have and I’m grateful for every single opportunity in my life, but sometimes I have days, when everything I do is just worrying. Worrying about everything - my future life, my current life, my career, my family, my friends. People usually can’t see that and every time I tell someone, in response I hear a surprised voice saying “You are always so happy, you never worry”.
As my summer holidays just started, obviously I have more time to myself, which also means more time to THINK about MY LIFE. And more I think about it, every time I find more things to improve. And to be honest, it scares me a lot. Every single day, I can see my friends doing amazing things in their lives and all I do is procrastinating... I also think that my problem is overthinking. Actually, I KNOW my problem is overthinking. Once I get to that stage, when I constantly think about something, I realize, that this matter really bothers me. However, many times, those things that stresses me, are the one that I cannot really do anything about, as I simply do not have any power over it. Sometimes, I’m just also ending up creating problems or worrying about the things that are never even going to happen… Instead of living in the present life and enjoying everything what happens around me right now, I would worry or constantly think how great it would be to move to Italy after finishing University…
I feel like we all have a tendency to complain and compare ourselves to other people and many times as a result, we are ending up feeling so useless and insecure. Around two weeks ago, I had a conversation about social media with my Scandinavian friend. She told me, that she is considering deleting her Instagram profile, because many times she feels insecure looking at the “perfect” lives of all those influencers, who are constantly travelling to all those sunny places, while she is stucked in rainy Scotland. Well, sometimes the weather here may be very depressing, so I totally understand her point. However, once she said that, at the beginning I didn’t really take it seriously, but later on, I thought about what she said, and I actually agree with my friend. I feel that nowadays the society puts so much pressure on us, in terms of how should we look, what should we wear, where should we go, what should we do… After a while, it can make you feel tired. I honestly think social media shouldn’t have such a negative impact on anyone. We are all different, and we all like different things, but as long as you’re happy, the number of ‘likes’ under your Facebook picture, shouldn’t define you as a person.
Recently, I came to the conclusion, that whatever I do, it needs to make me happy. If it doesn’t make me happy, but only stresses me - what’s the point of doing it? Obviously, there are some exceptions and there are certain things I still have to do, beside the fact if I like it or not, but usually deep inside my heart, I know if something is good or bad for me in a long term. Sometimes, I even stress about writing this blog, but then I think “Hey, you’re doing it for yourself.” If someone likes it and wants to read it – amazing, but at the end of the day, I love meeting up with creative people and taking pictures or going to all those cute cafes and writing posts, so I will keep going.
To sum up, what I was trying to say in this super chaotic post is that we shouldn’t waste our time on worrying about irrelevant things and focus more on being happy and to live in the present moment.
Whatever you do, just make sure it brings joy to your life.
----
Na ogół jestem szczęśliwą osoba, która stara się przeżywać każdy dzień z najbardziej pozytywną energią, jaka tylko w danym momencie jest możliwa. Staram się być wdzięczna za każdą szansę, jaką dostaję od losu i doceniać wszystko, co do tej pory otrzymałam. Czasami jednak zdarzają się dni, kiedy nie potrafię skoncentrować się na niczym innym, niż zamartwianiu się… I to dosłownie o wszystko – moją przyszłość, karierę, rodzinę, przyjaciół… Ludzie zazwyczaj tego nie dostrzegają, a kiedy już zdarzy mi się o tym wspomnieć, za każdym razem widzę zaskoczenie na twarzy i komentarz w stylu “Przecież Ty zawsze jesteś taka uśmiechnięta, nigdy się o nic nie martwisz”.
Odkąd zaczęły się moje letnie wakacje, mam więcej czasu dla siebie, co również oznacza, że mam więcej czasu do zastanowienia się nad własnym życiem. Nieważne jak komicznie to brzmi, im więcej o tym myślę, tym bardziej mnie to przeraża... Coraz częściej wydaje mi się, że tracę czas na zamartwianie się o rzeczy, na które najzwyczajniej w świecie nie mam wpływu. W rezultacie stwarzam problemy z niczego i zaprzątam sobie głowę sprawami, które nigdy nie nastąpią. Nie skłamię, jeśli napiszę, że bardzo mnie to irytuje i w dodatku odbiera jakąkolwiek motywację do działania. Czasami również, zamiast koncentrować się na teraźniejszości i wszystkim, co dzieje się wokół mnie, wybiegam myślami w przyszłość, zastanawiając się, jakby to było wyprowadzić się po studiach do Włoch…
Zdaję sobie sprawę z tego, że w naszej ludzkiej naturze mamy tendencję do narzekania oraz porównywania się do innych. Z doświadczenia wiem, że w 99% przypadków kończy się to odczuwalnym spadkiem poczucia własnej wartości, bezsilności oraz myślach w stylu “moje życie nie ma sensu”. Dwa tygodnie temu rozmawiałam z koleżanką ze Skandynawii na temat social mediów. Moja znajoma zaskoczyła mnie mówiąc, że rozważa usunięcie konta na Instagramie, gdyż za każdym razem kiedy widzi perfekcyjne życie popularnych ludzi na zdjęciach z egzotycznych podróży, mówiąc wprost - wydaje jej się, że jej życie jest do kitu. Rozumiem jej punkt widzenia i muszę przyznać, że poniekąd się z tym zgadzam, jednak nigdy wcześniej nie traktowałam tego tak poważnie. Wiem natomiast, że jest mnóstwo ludzi, którzy czują się w podobny sposób. Żyjemy w czasach, w których społeczeństwo oraz panujące trendy wywierają na nas ogromna presję w kwestiach tego jak wyglądamy, w co się ubieramy, gdzie podróżujemy oraz co robimy. Czasami jednak mam tego dość. Jesteśmy różni i każdemu podoba się coś innego. Tak długo, jak jesteś szczęśliwy, liczba “lajków” pod zdjęciem na Facebooku nie powinna mieć wpływu na to, jaką jesteś osobą.
Ostatnio doszłam do wniosku, że cokolwiek robię, musi mi to sprawiać radość. Jeżeli coś nie wywołuje uśmiechu na mojej twarzy, lecz wręcz przeciwnie - sprawia, że wciąż się tym zamartwiam - dlaczego marnuję na to czas? Oczywiście są pewne wyjątki. Uważam jednak, że każdy z nas głęboko w sercu wie, co jest, a co nie jest, dla niego dobre. Czasami zdarza mi się stresować chociażby faktem pisania bloga, w sensie, że powinnam pisać częściej, więcej i tak dalej… Zawsze w takich sytuacjach powtarzam sobie “Hej, uspokój się. Robisz to przede wszystkim dla siebie. Jeśli nie miałaś czasu przygotować czegoś wcześniej, nic się stało.” Uwielbiam spotykać kreatywnych ludzi, robić zdjęcia oraz chodzić do tych wszystkich przytulnych kawiarni, aby pisać nowe posty. Dlatego też, jeżeli ktoś chce czytać moje wpisy – świetnie!
Podsumowujac mój chaotyczny post, uważam, że nie powinniśmy tracić czasu na zamartwianie się sprawami, na które nie mamy wpływu, a bardziej skoncentrować się na rzeczach, które dzieja się tu i teraz.
Po prostu upewnij się, że cokolwiek robisz, wnosi to chociaż odrobinę szczęścia do Twojego życia.
photo: Yana Barbier